KUTIA
Kutia to jedna z tradycyjnych potraw wigilijnych. Jest słodka, pełna bakalii i miodu.
500 g. kaszy pęczak
2 szklanki mleka do gotowania maku
kilka kropel aromatu rumowego
łyżka skórki pomarańczowej
Mak wypłukać, namoczyć w mleku i gotować, aż zmięknie. Następnie zmielić lub zmiksować blenderem. Suszone śliwki, rodzynki, morele i orzechy pokroić na mniejsze kawałki.
Kaszę ugotować w/g przepisu na opakowaniu, odcedzić.
Do ugotowanej wystudzonej kaszy dodać zmielony mak, bakalie, miód i aromat.
Smacznego.
Oj nie moje smaki... próbowałam :P
OdpowiedzUsuńBardzo lubię jej smak :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam:)))ale moze w tym roku przygotuję:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńKutię zawsze robiłam z pszenicy, z pęczaku jeszcze nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nigdy tego nie jadłam. Ciekawe, czy smak by mi przypadł do gustu.
OdpowiedzUsuńJa kiedyś robiłam z kaszą jaglaną i też było pyszne.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać Małgosiu, że nigdy kutii nie robiłam, w mojej rodzinie nie ma tego zwyczaju, ale słyszałam, że dobra! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńW moim domu nie było tradycji przygotowywania kutii. Gdy ponad trzydzieści lat temu święta przyszło mi spędzić w szpitalu, mój mąż przyniósł mi miseczkę kutii. Wtedy pierwszy raz spróbowałam tego świątecznego przysmaku i, niestety, ostatni. Mąż, rozpływający się nad smakiem, nie potrafił zrozumieć, dlaczego kutia mi nie smakuje:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam ale jestem ciekawa smaku 😊
OdpowiedzUsuńWspaniała propozycja. Życzę Ci wspaniałych, rodzinnych chwil w Święta i na cały przyszły rok :)
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja nigdy nie jadłam ,ale życzę ci Wspaniałych rodzinnych Swiąt i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPycha! Dawno nie jadłam, ale zrobię w tym roku :)
OdpowiedzUsuńŻyczę wesołych i zdrowych Świąt! :) :*
OdpowiedzUsuńW domu Babci Broni nie było, ale druga matka mojego taty wprowadziła kutię do wigilijnego menu. Były to jednak całe ziarna pszenicy i jako dzieci zawsze tak manewrowaliśmy, aby wybrać pyszne bakalie, a ziarna wrzepić małemu braciszkowi na talerz, bo jego nie zmuszali, żeby zjadł co do okruszka. U babci przed wojną była za to kwaśna kasza i kisiel owsiany, więc sądzę, że propozycja tej "miastowej" babci była o niebo lepsza :-)
OdpowiedzUsuń